Zawsze twierdziłam, że filmy nie wywierają na mnie jakiś szczególnych emocji.
Przyznaję, zdarzyło się zapłakać choćby na "Nad życie" czy "Titanic" jednak
wciąż trzymałam się zdania, że kilkusekundowe wzruszenie nie jest czymś szczególnym.
Tak było zanim obejrzałam film pt. "Zanim Umrę" (org. Now is Good) Trafiłam na niego, gdy przeglądałam newsy na temat Dakoty Fanning, jednej z moich
ulubionych aktorek (głównej bohaterki).
Ta dziesiąta muza to coś czego jeszcze nigdy nie doświadczyłam.
Żaden film nie wycisnął ze mnie tylu łez.
Padają słowa :
"(...) życie składa się z szeregu chwil, z których każda jest podróżą do kresu."
Uświadamia więc, że powinniśmy cieszyć się każdą chwilą, ponieważ nigdy nie wiadomo kiedy nadejdzie koniec. Skłania nie tylko do refleksji, ale ukazuje jak kruche i nieprzewidywalne jest życie.
Główną bohaterką jest siedemnastoletnia Tessa Scott, która choruje na białaczkę. Przed śmiercią
chce "nacieszyć się życiem" postanawia więc zrobić listę.
Z pomocą przyjaciółki realizuje
podpunkty z kartki. Poznaje swojego sąsiada w którym po jakimś czasie się zakochuje z wzajemnością.
Chłopak boi się angażować w związek, w obawie że straci Tessę. Ta jednak uświadamia mu;
"Chce być z tobą w ciemności. Leżeć w twoich ramionach. Pragnę, żebyś mnie kochał. był obok, kiedy się boję. Chcę, żebyśmy razem poszli na koniec świta, i zobaczyli, co tam jest."
Przed śmiercią uświadamia mu, że nie boi się aż tak bardzo śmierci. Zwierza się, że chciałaby
by wszyscy pamiętali jej imię, aby nie odeszła z tego świata "zapomniana".
Gdy trafia do szpitala Adam (chłopak) realizuje jej marzenie i w całym mieście na drzwiach, oknach,
bilbordach, ścianach, chodnikach pojawia się jej imię.
Film kończy się smutnym akcentem, które ujęło mnie jeszcze bardziej.
"Bye Tess. Haunt me if you like. I don't mind. "
Gloria.
najlepszy film ever <3
OdpowiedzUsuń